- Ja... Ci wszystko wytłumaczę, tylko mnie puść. Proszę Cię, Przemek ja... - zaczęłam go błagać, gdy niósł mnie po pomoście.
Zatrzymał się na samym końcu i rzucił mnie w wodę uniemożliwiając mi tym próbę powiedzenia mu jak bardzo boję się pływać.
Wzięłam szybki haust powietrza w płuca, zanim moje ciało uderzyło w powierzchnie jeziora.
Zaczęłam się topić...
Myślałam, że zaraz moje serce się zatrzyma...
Nicość.
* Perspektywa Przemka
Wrzuciłem ją do wody, bo... po prostu bardzo się zdenerwowałem, gdy ten cały Kosma zaczął się do niej łasić. Co spojrzałem w jej stronę to albo ją dotykał albo co innego. Miałem wrażenie jakby robił to specjalnie, bo ja akurat na nią spojrzałem, ale odpychałem od siebie tę myśl. To wyglądało tak jakby byli parą, bo Sandra jakoś nie uskarżała się na to co on wyrabia.
Znam tą dziewczynę od paru tygodni, a już tak się zachowuje ? No makabra...
Odwróciłem się na pięcie i zauważyłem jak wszyscy wbiegają do wody. Zdziwiłem się lekko i odwróciłem głowę.
Doznałem szoku widząc, że Sandra się topi!
Co ja najlepszego zrobiłem?!
Nie myśląc za długo wskoczyłem do wody i przypominając sobie chwyt ratowniczy, których uczyłem się na półkoloniach. Przyholowałem ją, aż do brzegu patrząc na jej bladą twarz. Krztusiła się i parskała zapewne chcąc usunąć wodę, która napłynęła jej do płuc.
Położyłem ją na piasku próbując nie zwracać uwagi na oskarżycielski ton, którego używali wszyscy zgromadzeni wokół nas.
Zachowując resztki spokoju odgarnąłem mokre włosy z jej policzków.
Była przytomna, lecz jej sine usta, kredowobiała twarz i mokre włosy przypominały topielca z horroru.
Jestem debilem jeśli dopuściłem się takiego czynu...
* Perspektywa Sandry
Dobrze, że ten dureń szybko się zorientował, że idę na dno.
Myślałam, że już po mnie...
Teraz leżałam na piasku wykaszlując całą wodę, która zgromadziła się w moim ciele. Było mi przeraźliwie zimno. Zaczęłam się trząść i zgrzytać zębami. Ktoś narzucił na mnie bluzę. Od razu lepiej.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i poszukałam wzrokiem Debila.
Gdy już wbiłam w niego oczy, z których ciskały gromy wyczytałam z jego twarzy troskę, zakłopotanie i lekkie zdenerwowanie.
Miałam ochotę mu przyłożyć.
- Może pojedziemy do szpitala ? - zapytał Damian, który kucał po mojej lewej.
- Nie wszystko w porządku... To znaczy nie wszystko. - wstałam chwiejnym krokiem, z nadzieją, że Przemek zrobi to samo.
Nie myliłam się.
Czułam spojrzenie wszystkich skoncentrowane na mnie.
- Sandro, ja... - zaczął Pawlicki.
- Co Ty sobie wyobrażałeś, Ty szczurze, wrzucając mnie do wody !? Jesteś debilem ! - krzyczałam.
Nie mogłam zapanować nad moim temperamentem, więc uderzyłam go w twarz.
Nawet nie drgnął.
Przyjął cios, bez żadnego skrzywienia się.
Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył do swojego auta.
Patrzyłam za nim ledwo słysząc pożegnanie Piotrka, który pobiegł za bratem i w ostatniej chwili wsiadł do auta, zanim odjechali z piskiem opon.
Zamiast czuć ulgę, dlatego że zniknął mi z oczu, zachciało mi się płakać i było mi wstyd.
Wstyd za to, że go uderzyłam.
Postąpiłam jak idiotka, lecz cały czas nie mogłam zrozumieć dlaczego mnie wrzucił do jeziora.
Cela objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do namiotu.
Wszystkim diametralnie zmienił się humor.
Poszliśmy spać, lecz ja nie zmrużyłam oka.
Gdy zaczęło świtać Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
***
Obudziłam się o godzinie jedenastej. W namiocie było duszno.
Wystawiłam głowę z namiotu sprawdzając co robi reszta biwakowiczów.
Cela i Kosma grali w szachy, a Damian smarował Angeli plecy zabawiając ją żartami. Śliczna byłaby z nich para. Jeszcze trochę, a na pewno będą razem.
Ubrałam szorty i cienką bluzeczkę na ramiączkach i wyszłam na zalaną słońcem plażę.
Wyciągnęłam jedzenie jakie zostało nam jeszcze z wczoraj je skonsumowałam.
Podeszłam do Celinki w celu porozmawiania z nią. Musiałam się komuś wyżalić, lecz nie mogłam zadzwonić do Julii ani Domi. Nie chciałam ich zadręczać swoimi problemami, gdy były w pracy.
Nie patrząc w stronę Kwiatka klepnęłam ją w ramię prosząc o chwilę rozmowy.
Zgodziła się zostawiając swojego przeciwnika samego z partią szachów.
- Ja chciałam porozmawiać...
- O tej felernej sprawie, która miała wczoraj miejsce. - dokończyła za mnie.
- Tak.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie to uważam, że to jest po części jego jak i twoja wina.
- Co masz na myśli ?
- Sprawa jest jasna. Facet ewidentnie na Ciebie leci.
Chciałam zaprzeczyć, lecz powstrzymała mnie uniesieniem ręki.
- Taka jest prawda. Wiem co widzę. Wracając: Przemek jest Tobą zainteresowany, a widząc Kosmę, który , mówiąc oględnie, się do Ciebie łasił, to się zdenerwował. Niby nie miałaś chłopaka, a teraz nagle znajduję się chłopak, który zachowuje się tak, jakby nim był! No i się zdenerwował chłopak. Poniosło go. A, że nie wiedział o twoim lęku to nie jego wina. Na koniec na niego nakrzyczałaś i przywaliłaś, choć zapewne widziałaś, że był przerażony. Nie pomyślałaś nad tym co robiłaś, nie zapanowałaś nad swoim temperamentem. I wyszło jak wyszło.
- Wyszło, że to ja jestem ta zła i , że on jest bez winy - stwierdziłam.
- Oj, już tak wyszło. Do tego przyczynił się Kwiatuś. Powinnaś z nim porozmawiać. - wskazała głową na bruneta siedzącego nad figurkami szachowymi.
- Masz rację. Dzięki, Cela.
- Nie ma sprawy. W końcu: Cela zawsze prawdę Ci powie.Idź i skończ za mnie tą partie szachów. Jeśli nie pozmieniał pionków uda Ci się go zaszachować.- puściła mi oczko i odwróciła się na pięcie wyjmując z kieszeni niebieskich spodenek telefon.
Wypuściłam ze świstem powietrze, gdy usiadłam po turecku przed nim.
- Cela powiedziała, że mam za nią skończyć. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Skądże. Twój ruch.
Zaczęliśmy grać.
- Szach-mat. - powiedziałam po piętnastu minutach przesuwając królową na właściwe pole.
- Łeee, nie wiedziałem, że jesteś taka dobra.
- A ja nie wiedziałam, co chciałeś wczoraj osiągnąć zachowując się dziwnie...
- Sandra, ja...
- Postawny sprawę jasno Kosma. Znamy się od trzynastego roku życia. I nigdy w życiu nie pomyślałabym, że moglibyśmy być czymś więcej niż przyjaciółmi. Jesteś dla mnie jak brat i nie wyobrażam sobie, żebyś pełnił inną funkcję w moim życiu. Naprawdę. - położyłam mu rękę na ramieniu.
- Ja... To wczoraj... To przez to, że nie mogę się cały czas pozbierać po rozstaniu z Zuzą. Wiem, że minęły już dwa miesiące, lecz nie mogę o niej zapomnieć. Cały czas mam przed oczami jej obraz. Gdy się budzę, gdy się zamyśle... I widząc jak ten gościu na Ciebie patrzy pomyślałem, że mógłbym znaleźć szczęście z inną kobietą. To głupie... ale pomyślałam, że ty mogłabyś być tą kobietą. Po tym incydencie z jeziorem przemyślałem, że to był głupi pomysł. Szukanie szczęścia na oślep nie jest dobre. Chyba w tym przypadku pomyliłem zauroczenie z przyjaźnią. Przepraszam.
- Rozumiem i jest mi przykro, że nie zauważyłam, że nadal tęsknisz za nią. Może powinieneś się do niej odezwać.
- To nie ma sensu. Widziałem ją nie dawno z jednym z aktorów, który gra w teatrze Buffo. Pewnie wyciągnie od niego pieniądze i ucieknie. Tak to już z kobietami tego kalibru jest.
- Będzie dobrze. Jak nie ta to następna. - zmniejszyłam odległość, która nas dzieliła i przytuliłam go. Dopiero teraz zauważyłam zmęczenie na jego twarzy. Pewnie nie spał po nocach zadręczając się tym, że kobieta, którą kochał oszukała go i zostawiła.
Nagle nad głową usłyszałam głos Celiny:
- Wiem, gdzie mieszka Przemek. Bierz samochód i jedź do niego. Jest teraz w domu. O czternastej ma siłownie.
- Skąd Ty to wiesz?
- Ma się swoje tajne źródła. - pomachała mi przed oczami komórką i podała nazwę ulicy.
- I, że mam teraz jechać. Tak jak wyglądam? - wskazałam na swój nieogarnięty strój i włosy.
- Wyglądasz okej. - powiedziała, gdy otwierała przede mną drzwi samochodu. - Wsiadaj.
- A kluczyki ?
Palnęła się w czoło i pobiegła po nie do namiotu.
Gdy wróciła wcisnęła mi je w dłoń.
- Jadę z Tobą. Zostawisz mnie przy Biedronce, zrobię zakupy.
Skinęłam głową i odpaliłam silnik.
Gdy byliśmy już w drodze do Leszna Celka zaczęła mamrotać coś o tym, że zbankrutuje przez niego, bo musi kupić sukienkę na chrzciny.
- Jakie chrzciny ?
- Piotrek zaprosił mnie na chrzciny przyszłej chrześnicy Przemka.
- I kto tu na kogo leci. -sarknęłam.
- Że niby Piotrek na mnie leci ?! Wypraszam sobie ! Tak się nie zachowuje chłopak zauroczony! On jest jak wrzut na tyłku. Ciągle dzwoni i dzwoni.
Wkurzający jest.
- No, no.
- Och, przestań. Pójdziesz ze mną, jak wrócimy z namiotów, na zakupy ?
- No pewnie. Sama muszę kupić sobie jakąś kieckę na ślub Julii.
Wysadziłam ją na rynku, a potem podjechałam pod blog, w którym mieściło się mieszkanie Pawlickiego.
Nie dzwoniłam domofonem, by mi otworzył, gdyż drzwi były otwarte na oścież.
Zapukałam do drzwi oznaczonych numerem siódmym.
Nie otworzył mi, lecz krzyknął, że można wejść.
Z uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się obraz, którego się nie spodziewałam.
Przemek w uścisku z piękną brunetką.
Mój uśmiech momentalnie zbladł.
**********************************************************************
Witam i z góry przepraszam, że taki krótki, lecz spieszyłam się (miałam tylko 2 godziny czasu, zeby go napisać) !
Nie zawiera on wszystkiego, co chciałam zamieścić, ale obiecuję poprawę.
<link do str na fejsie>
<link do drugiego opowiadania>
Za tydzień następny !
Była przytomna, lecz jej sine usta, kredowobiała twarz i mokre włosy przypominały topielca z horroru.
Jestem debilem jeśli dopuściłem się takiego czynu...
* Perspektywa Sandry
Dobrze, że ten dureń szybko się zorientował, że idę na dno.
Myślałam, że już po mnie...
Teraz leżałam na piasku wykaszlując całą wodę, która zgromadziła się w moim ciele. Było mi przeraźliwie zimno. Zaczęłam się trząść i zgrzytać zębami. Ktoś narzucił na mnie bluzę. Od razu lepiej.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i poszukałam wzrokiem Debila.
Gdy już wbiłam w niego oczy, z których ciskały gromy wyczytałam z jego twarzy troskę, zakłopotanie i lekkie zdenerwowanie.
Miałam ochotę mu przyłożyć.
- Może pojedziemy do szpitala ? - zapytał Damian, który kucał po mojej lewej.
- Nie wszystko w porządku... To znaczy nie wszystko. - wstałam chwiejnym krokiem, z nadzieją, że Przemek zrobi to samo.
Nie myliłam się.
Czułam spojrzenie wszystkich skoncentrowane na mnie.
- Sandro, ja... - zaczął Pawlicki.
- Co Ty sobie wyobrażałeś, Ty szczurze, wrzucając mnie do wody !? Jesteś debilem ! - krzyczałam.
Nie mogłam zapanować nad moim temperamentem, więc uderzyłam go w twarz.
Nawet nie drgnął.
Przyjął cios, bez żadnego skrzywienia się.
Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył do swojego auta.
Patrzyłam za nim ledwo słysząc pożegnanie Piotrka, który pobiegł za bratem i w ostatniej chwili wsiadł do auta, zanim odjechali z piskiem opon.
Zamiast czuć ulgę, dlatego że zniknął mi z oczu, zachciało mi się płakać i było mi wstyd.
Wstyd za to, że go uderzyłam.
Postąpiłam jak idiotka, lecz cały czas nie mogłam zrozumieć dlaczego mnie wrzucił do jeziora.
Cela objęła mnie ramieniem i zaprowadziła do namiotu.
Wszystkim diametralnie zmienił się humor.
Poszliśmy spać, lecz ja nie zmrużyłam oka.
Gdy zaczęło świtać Morfeusz zabrał mnie do krainy snów.
***
Obudziłam się o godzinie jedenastej. W namiocie było duszno.
Wystawiłam głowę z namiotu sprawdzając co robi reszta biwakowiczów.
Cela i Kosma grali w szachy, a Damian smarował Angeli plecy zabawiając ją żartami. Śliczna byłaby z nich para. Jeszcze trochę, a na pewno będą razem.
Ubrałam szorty i cienką bluzeczkę na ramiączkach i wyszłam na zalaną słońcem plażę.
Wyciągnęłam jedzenie jakie zostało nam jeszcze z wczoraj je skonsumowałam.
Podeszłam do Celinki w celu porozmawiania z nią. Musiałam się komuś wyżalić, lecz nie mogłam zadzwonić do Julii ani Domi. Nie chciałam ich zadręczać swoimi problemami, gdy były w pracy.
Nie patrząc w stronę Kwiatka klepnęłam ją w ramię prosząc o chwilę rozmowy.
Zgodziła się zostawiając swojego przeciwnika samego z partią szachów.
- Ja chciałam porozmawiać...
- O tej felernej sprawie, która miała wczoraj miejsce. - dokończyła za mnie.
- Tak.
- Jeśli chcesz znać moje zdanie to uważam, że to jest po części jego jak i twoja wina.
- Co masz na myśli ?
- Sprawa jest jasna. Facet ewidentnie na Ciebie leci.
Chciałam zaprzeczyć, lecz powstrzymała mnie uniesieniem ręki.
- Taka jest prawda. Wiem co widzę. Wracając: Przemek jest Tobą zainteresowany, a widząc Kosmę, który , mówiąc oględnie, się do Ciebie łasił, to się zdenerwował. Niby nie miałaś chłopaka, a teraz nagle znajduję się chłopak, który zachowuje się tak, jakby nim był! No i się zdenerwował chłopak. Poniosło go. A, że nie wiedział o twoim lęku to nie jego wina. Na koniec na niego nakrzyczałaś i przywaliłaś, choć zapewne widziałaś, że był przerażony. Nie pomyślałaś nad tym co robiłaś, nie zapanowałaś nad swoim temperamentem. I wyszło jak wyszło.
- Wyszło, że to ja jestem ta zła i , że on jest bez winy - stwierdziłam.
- Oj, już tak wyszło. Do tego przyczynił się Kwiatuś. Powinnaś z nim porozmawiać. - wskazała głową na bruneta siedzącego nad figurkami szachowymi.
- Masz rację. Dzięki, Cela.
- Nie ma sprawy. W końcu: Cela zawsze prawdę Ci powie.Idź i skończ za mnie tą partie szachów. Jeśli nie pozmieniał pionków uda Ci się go zaszachować.- puściła mi oczko i odwróciła się na pięcie wyjmując z kieszeni niebieskich spodenek telefon.
Wypuściłam ze świstem powietrze, gdy usiadłam po turecku przed nim.
- Cela powiedziała, że mam za nią skończyć. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Skądże. Twój ruch.
Zaczęliśmy grać.
- Szach-mat. - powiedziałam po piętnastu minutach przesuwając królową na właściwe pole.
- Łeee, nie wiedziałem, że jesteś taka dobra.
- A ja nie wiedziałam, co chciałeś wczoraj osiągnąć zachowując się dziwnie...
- Sandra, ja...
- Postawny sprawę jasno Kosma. Znamy się od trzynastego roku życia. I nigdy w życiu nie pomyślałabym, że moglibyśmy być czymś więcej niż przyjaciółmi. Jesteś dla mnie jak brat i nie wyobrażam sobie, żebyś pełnił inną funkcję w moim życiu. Naprawdę. - położyłam mu rękę na ramieniu.
- Ja... To wczoraj... To przez to, że nie mogę się cały czas pozbierać po rozstaniu z Zuzą. Wiem, że minęły już dwa miesiące, lecz nie mogę o niej zapomnieć. Cały czas mam przed oczami jej obraz. Gdy się budzę, gdy się zamyśle... I widząc jak ten gościu na Ciebie patrzy pomyślałem, że mógłbym znaleźć szczęście z inną kobietą. To głupie... ale pomyślałam, że ty mogłabyś być tą kobietą. Po tym incydencie z jeziorem przemyślałem, że to był głupi pomysł. Szukanie szczęścia na oślep nie jest dobre. Chyba w tym przypadku pomyliłem zauroczenie z przyjaźnią. Przepraszam.
- Rozumiem i jest mi przykro, że nie zauważyłam, że nadal tęsknisz za nią. Może powinieneś się do niej odezwać.
- To nie ma sensu. Widziałem ją nie dawno z jednym z aktorów, który gra w teatrze Buffo. Pewnie wyciągnie od niego pieniądze i ucieknie. Tak to już z kobietami tego kalibru jest.
- Będzie dobrze. Jak nie ta to następna. - zmniejszyłam odległość, która nas dzieliła i przytuliłam go. Dopiero teraz zauważyłam zmęczenie na jego twarzy. Pewnie nie spał po nocach zadręczając się tym, że kobieta, którą kochał oszukała go i zostawiła.
Nagle nad głową usłyszałam głos Celiny:
- Wiem, gdzie mieszka Przemek. Bierz samochód i jedź do niego. Jest teraz w domu. O czternastej ma siłownie.
- Skąd Ty to wiesz?
- Ma się swoje tajne źródła. - pomachała mi przed oczami komórką i podała nazwę ulicy.
- I, że mam teraz jechać. Tak jak wyglądam? - wskazałam na swój nieogarnięty strój i włosy.
- Wyglądasz okej. - powiedziała, gdy otwierała przede mną drzwi samochodu. - Wsiadaj.
- A kluczyki ?
Palnęła się w czoło i pobiegła po nie do namiotu.
Gdy wróciła wcisnęła mi je w dłoń.
- Jadę z Tobą. Zostawisz mnie przy Biedronce, zrobię zakupy.
Skinęłam głową i odpaliłam silnik.
Gdy byliśmy już w drodze do Leszna Celka zaczęła mamrotać coś o tym, że zbankrutuje przez niego, bo musi kupić sukienkę na chrzciny.
- Jakie chrzciny ?
- Piotrek zaprosił mnie na chrzciny przyszłej chrześnicy Przemka.
- I kto tu na kogo leci. -sarknęłam.
- Że niby Piotrek na mnie leci ?! Wypraszam sobie ! Tak się nie zachowuje chłopak zauroczony! On jest jak wrzut na tyłku. Ciągle dzwoni i dzwoni.
Wkurzający jest.
- No, no.
- Och, przestań. Pójdziesz ze mną, jak wrócimy z namiotów, na zakupy ?
- No pewnie. Sama muszę kupić sobie jakąś kieckę na ślub Julii.
Wysadziłam ją na rynku, a potem podjechałam pod blog, w którym mieściło się mieszkanie Pawlickiego.
Nie dzwoniłam domofonem, by mi otworzył, gdyż drzwi były otwarte na oścież.
Zapukałam do drzwi oznaczonych numerem siódmym.
Nie otworzył mi, lecz krzyknął, że można wejść.
Z uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się obraz, którego się nie spodziewałam.
Przemek w uścisku z piękną brunetką.
Mój uśmiech momentalnie zbladł.
**********************************************************************
Witam i z góry przepraszam, że taki krótki, lecz spieszyłam się (miałam tylko 2 godziny czasu, zeby go napisać) !
Nie zawiera on wszystkiego, co chciałam zamieścić, ale obiecuję poprawę.
<link do str na fejsie>
<link do drugiego opowiadania>
Za tydzień następny !
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Dobrze, że Przemek uratował Sandrę, bo już zaczęłam myśleć, że to się źle skończy. Ale chyba puknął się porządnie w głowę! I powinien zrobić to jeszcze raz. Mam na myśli te ostatnie zdania. Totalnie mnie tym zaskoczyłaś! O.o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :3
Przemek mi podpadł. Najpierw ratuje Sandrę,a potem tuli się do jakiejś brunetki...
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział . Bardzo mi sie podoba ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i zapraszam do mnie . Mam nadzieję , ze wyrazisz tam swoje zdanie .
http://history-from-the-darkest-dreams.blogspot.com/
Całe szczęście, że Przemek uratował Sandrę, bo inaczej bym mu także przywaliła i nie miałabym przy tym wyrzutów, bo widać, że chłopak sobie na to zasłużył. Chociażby swoją głupotą. :) No ale pierwsza taka bardziej emocjonalna akcja i Pawlicki już się klei do kogoś innego?! O.o Albo może to tylko taka zagrywka, aby Sandra była zazdrosna? Może to tylko jego kuzynka, która udaje wielce zakochaną? :O Oby tak też było, bo jeżeli nie.. To Przemek okaże się jeszcze większym skurwielem!
OdpowiedzUsuńJest naprawdę dobry;p
OdpowiedzUsuńKurczę jaki ona ma charakterek;p Nieźle się chłopakowi w twarz oberwało;p
Ale w sumie zasłużył, bo jak mógł się tak zachować?!
No ja rozumiem zazdrość i wg ale to chyba do Kosmo powinien startować a nie do niej;pp
Czekam na next;p
Weny<3;p
PS Nie musisz się poprawiać, bo rozdział naprawdę dobry!!;pp
Oj Pawlicki, masz szczęście, że wskoczyłeś do wody i wyciągnąłeś Sandrę na brzeg. Inaczej nie wróciłbyś do domu cały :) I bardzo dobrze, że wyłapał liścia na twarz. Należało mu się! :P
OdpowiedzUsuńA teraz. CO?! KTO?! JAKA PIĘKNA BRUNETKA?! O.O Nie zgadzam się! Trzy razy nie dla tej pani, dziękuję dobrano! O.o
Czekam na nowość, życzę duuuuuużo weny i http://its-all-beacuse-of-you.blogspot.com/ zapraszam z kumpelą na nowość :)
uhuuu sprawy się komplikują. Nie zawodzisz mój geniuszu :* świetny rozdział tak jak poprzednie! :)
OdpowiedzUsuńSyen