Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 5 lipca 2016

13. Wymarzony mąż


* Perspektywa Sandry

Moje życie odmieniło się z dnia na dzień, gdy poznałam leszczyńskich żużlowców. Potwierdzeniem tego jest to, że siedzę teraz na trybunie rzeszowskiego stadionu oglądając jak chłopcy próbując pokonać swoich przeciwników. Kto by pomyślał, że zacznę jezdzić z nimi na mecze.
W sumie, zrobiłam to z własnej woli, gdyż zawsze chciałam obejrzeć
to piękne miasto pełna nadziei, że spotkam jednego z moich ulubionych siatkarzy, którzy grają w Resovi Rzeszów. Albo wszystkich na raz...
Był już 13 bieg, a Byki prowadziły 5 punktami. Jeśli się postarają, zdołają utrzymać wynik. 
Moje myśli jednak zaprzątali moi przyjaciele. Z Celiną nie widziałam się od czasu incydentu z Maćkiem Janowskim i Piotrem. 
Cholera, ta dziewczyna potrafi zrobic prawdziwe zamieszanie wokół siebie. Kosma zadzwonił do mnie po "uratowaniu" siostry Pawlickich. Niezbyt zadowolonym głosem powiedział, że pomógł tej "biedaczce". 
i zastrzegł, że nie ma mu zwalać na głowę problemów jakiś bachorów. Nie wiem o co mu chodziło, myślałam, że się polubią z Dajaną, 
która, prawdę mówiąc, była tylko 3 lata od niego młodsza.
No, ale kto zrozumie faceta... 
Przez to moje zamyślenia przegapiłam, że ściga się teraz Przemek, 
ale już w ostatnim biegu. W ogóle nie musiał się namęczyć,
gdyż wyprzedził znacznie żużlowca, który był na drugiej pozycji. Unia Leszno wygrała kolejny mecz. 
Ciesząc się z resztą kibiców, zaczęłam schodzić z trybun.  Chciałam się dostać do parku maszyn, lecz przez rozkrzyczane nastolatki nie mogłam przejść. Z uśmiechem zatrzymałam się i patrzyłam jak dziewczyny próbują zwrócić na siebie uwagę sportowców. Wcale się im nie dziwię, że tak reagują, bo robiłam dokładnie tak samo, jak byłam w ich wieku. Matko, czuję się, jakby było to 100 lat temu. Zbyt dużo się działo ostatnio. Zbyt dużo. 
Przez moje kolejne przemyślenia, tym razem o mojej egzystencji, dopiero po chwili zauważyłam, że pada na mnie dwumetrowy cień. Podniosłam głowę i prawie krzyknęłam, ze szczęścia. Obok mnie stał Piotr Nowakowski. Mój ulubiony siatkarz. Zamiast poprosić o autograf, stałam jak głupia z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczami.
On tu był. Nie tylko na szklanym ekranie, ale na żywo. Przystojniejszy niż zwykle. Boże, byłby to idealny mąż, ojciec moich dzieci... 
- SANDRA! - z rozmarzeń wyrwał mnie głos Przemka, który stał koło barierki. 
- Idę !- odkrzyknęłam, choć nie mialam ochoty ruszyć się z miejsca. 
Przez krzyk Pawlickiego kilki ludzi odwróciło się w moją stronę. 
W tym ON. 
Chyba widząc moją rozanieloną minę, uśmiechnął się do mnie.
A ja prawie się rozpłynęłam. 
- Mogę Ci w czymś pomóc ? - spytał się, nie przestając się uśmiechać. 
- Ja... to znaczy... czy mogłabym...- zaczęłam się jąkać.
No brawo Wierzbicka, inteligencja dżdżownicy. 
- Czy mogłabym dostać autograf ? - spytał usłużnie. 
Pokiwałam tylko tępo głową, by jeszcze bardziej się nie ośmieszyć. Szybko wyciągnęłam z torebki potrzebne przybory i mu podałam.
- Dla kogo mam zadedykować ?
Nagle poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.
- Dla Sandry - usłyszałam głos Przemka. - Przepraszam za koleżankę, zazwyczaj nie brakuje jej słów. 
- Nic nie szkodzi. My, sportowcy często mamy takie przypadki - zaśmiał się. - Świetnie dziś jechałeś. Muszę już iść- oddał mi kartkę i długopis. - Powodzenia w kolejnych rozgrywkach. 
- A wam w Lidze Światowej - odpowiedział Przemko.
A moje marzenie, mój wyśniony mąż Piotr Nowakowski odszedł. 
Tak po prostu. A ja zachowałam się przed nim jak kompletna kretynka. 
Gratuluje Wierzbicka.

***
W drodze powrotnej do Leszna zaczęłam się żalić chłopakom.
- Czym Ty się przejmujesz? - zapytał Przemek. - On Cię nie pamięta, 
a poza tym pewnie ma tysiące fanek. Ja swoich też nie kojarzę,
więc luz blues. 
- Łatwo Ci powiedzieć. Gdybyś Ty spotkał swojego wymarzonego męża
i się przed nim wygłupił, to też byś się czuł zmieszany. Chociaż byłoby mało prawdopodobne, gdybyście byli razem... -biadoliłam.
- To jest Twój wymarzony mąż? -wtrącił się Piotrek. - Nie za wysoki jak dla Ciebie? 
- Och, to tylko taka mała fantazja.. 
Nagle pociemniało mu w oczach...
- Wy, kobiety macie za duże wymagania. Patrzycie na tych wszystkich aktorów, modeli czy sportowców i wyobrażacie sobie nie do osiągnięcia przez zwyczajnego faceta ideał. Chociaż taki normalny facet, może okazać więcej miłości, niż wam się wydaje...
- Oho! Czyżby kłopoty z Celiną nie zostały rozwiązane? - zaśmiał się jego brat. 
- Pieprz się, Przemo. Nie mam ochoty na kolejne żarty. Ta kobieta zrobiła ze mnie wariata, nie musisz mi tego przypominać. Kobiety
to podłe...
- Ej, wstrzymaj język! - wykrzyknęłam. - Trochę szacunku dla płci żeńskiej.
- Kobiety to modliszki, które potrafią z zimną krwią zabić uczucia faceta...
- To, że Celinka raz Cię tak potraktowała, nie oznacza..- próbowałam bronić przyjaciółki, lecz on znów mi przerwał.
- RAZ!? Co chwilę mnie przed kimś ośmiesza. Jak nie przed najbliższymi, to na forum publicznym. Ja chyba jej za bardzo pobłażałem. Gdy tylko wrócimy wezmę sprawy w swoje ręcę. Nie dam się tak traktować...
- Co zamierzasz zrobić? - zapytałam, trochę już przestraszona złowieszczym błyskiem w oku młodszego Pawlickiego.
- Sama się tego dowiesz. Żadna modliszka...
- Celina to nie modliszka. Poza tym kobiety to...
- Modliszki - dokończył za mnie Piotrek. Nie dał mi dokończyć myśli, nakładając słuchawki na uszy, co skutecznie uniemożliwiło nam dialog.
Popatrzyłam na Przemka.
- Ty też tak myślisz? - zapytałam.
Nie dostałam jednak odpowiedzi, gdyż kapitan Byków zasnął. 
Pokręciłam głową i kolejny raz tego dnia stwierdziłam, że nie da się zrozumieć faceta. No bo jak ? W końcu to stworzenia nie z tej Ziemi. 

***********************************************************
DZIWIĘ SIĘ SAMA SOBIE, ŻE NAPISAŁAM TEN RODZIAŁ. ZACZĘŁAM PISAĆ TE BLOG DWA LATA TEMU. WYDAJE MI SIĘ, ZE BYŁO TO ZNACZNIE WCZEŚNIEJ. MOJA KONCEPCJA BLOGA O ŻUŻLOWCACH SIĘ TROSZKĘ POSYPAŁA. CHYBA ZACZYNA MNIE DENERWOWAĆ PISANIE W PIERWSZEJ OS. ZOBACZYMY JAK TO BEDZIE. CHYBA POPRZEDNI ROZDZIAŁ ZOSTAŁ TUTAJ OPUBLIKOWANY W LUTYM LUB MARCU. DAWNO TEMU... POZNAŁAM DZIĘKI TEMU BLOGOWI, JAK I POPRZEDNIEMU WIELE BLOGEREK. MAM NADZIEJĘ, ŻE WY NIE POGUBIŁYŚCIE SIĘ I NIE STRACIŁYŚCIE WENY, TYLKO TWORZYCIE DALEJ. CÓŻ, MAM JESZCZE JAKĄŚ STRONĘ NA FB, WIĘC JEŚLI KTOŚ SIĘ CHCE DO MNIE ODEZWAĆ Z JAKIEGOŚ POWODU TO PROSZĘ. JEST TEZ GMAIL. MIŁO MI BYŁO COŚ TUTAJ NAPISAĆ, CHOĆ MĘCZYŁAM SIĘ NAD TYMI PAROMA SŁOWAMI POWYŻEJ PONAD GODZINĘ.
POZDRAWIAM WSZYSTKICH, ALEJANDRA.