Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 lipca 2013

2. Przeklęty sok pomarańczowy


Przystojny brunet o pięknych piwnych oczach i ślicznie wykrojonych ustach pokiwał z dezaprobatą głową, gdy zdyszana usiadłam przed nim.
- Jak zawsze spóźniona. - westchnął i dał mi buziaka w policzek.
- Przepraszam, korki. - zaczęłam się tłumaczyć. 
- I na dodatek dostałaś zadyszki! Co się z Tobą dzieje ? Czyżbyś straciła  kondycję, przez te twoje studia? - Damian jak zawsze lubił wygłaszać kazania.
- Wcale, że nie. Po prostu... gorąco. Czemu chciałeś się ze mną spotkać ?
- A to już nie można chcieć pogadać z najlepszą przyjaciółką?
- Gdybyś chciał tak po prostu pogadać to byś zadzwonił, a nie jechał z Poznania, aż tutaj. Mów co się dzieję.
Na jego twarzy wykwitł tajemniczy uśmiech. 
- Czekaj, najpierw coś zamówimy. 
Znajdowaliśmy się na rynku, w kawiarni "Delicja", która serwowała najlepsze lody w Lesznie.
Damian nie czekając, aż otworzę kartę zamówił dla nas dwa pucharki czekoladowych lodów.
- Zapomniałam jaki jesteś apodyktyczny. - westchnęłam, gdy kelnerka odeszła.
- Nie marudź, tylko mów co tam u Ciebie.
Oparłam się wygodniej o wiklinowe krzesło i zaczęłam opowiadać o tym, że za dwa tygodnie w końcu będę mieszkać we własnym mieszkaniu i , że za tydzień idę na rozmowę w sprawie pracy.
- Jeden plus z tej pracy jest taki,że będę miał wtyki w policji. -wyszczerzył się do mnie.
Wytknęłam mu język.
- A jakiegoś chłopaka masz? 
Wzniosłam oczy ku niebu. 
- Boże, Damian ! 
- No co ?
- Wiesz, ze ja w związku to coś niedorzecznego.
- Oj, przestań. W gimnazjum wszyscy chłopacy z mojej klasy zazdrościli mi, że się z Tobą przyjaźnie. Po prostu nie znalazłaś jeszcze żadnego chłopaka, który by za Tobą nadążył.
- Hahaha, dzięki. 
Kelnerka podała nam  deser.
- No teraz możesz wyjawić mi ten Twój sekret.
- Bayern kupił mnie za 5 milionów Euro. - powiedział jakby nigdy nic, a ja zakrztusiłam się lodami, które miałam w buzi.  Szybko wstał i zaczął klepać mnie po plecach.
- Wszystko w porządku ?
- Zaskoczyło mnie to. Jak mogli Cię zauważyć skoro grasz w Lechu Poznań ?
- Skarbie, zapomniałaś, że gram również w reprezentacji. - przypomniał.
- Polska Reprezentacja to cieniasy. - stwierdziłam, z resztą zgodnie z prawdą.
Puścił tę uwagę mimo uszu.
- Zobaczyli  mnie na meczu z Legią. Potem sami mi powiedzieli, że mnie obserwowali. - jak jacyś pedofile, pomyślałam. - I jadę we wrześniu do Niemiec, żeby tam grać. Cieszysz się ?
- No pewnie. - Wstałam i go uścisnęłam. 
- Musimy to oblać. - stwierdził i zamówił butelkę wina.

***

Było grubo po dwudziestej, gdy weszłam do mieszkania ciotki Anielki. Damian próbował mnie upić, ale nie dałam mu tej satysfakcji.  Przystopowałam po pierwszym kieliszku, w końcu byłam samochodem. 
W salonie  zauważyłam wujka Janka, który siedział rozwalony na kanapie. Usiadłam obok niego.
- Gdzie ciotka ?- spytałam.
- Na kawie u Wiśniewskiej. Uważaj, bo chyba coś knują.
- Co znowu ?
- Chyba chcą Cię wyswatać z jej synem Fabianem.
Boże, tylko nie swatanie! Pamiętam, ze w każde wakacje, które spędzałam w Lesznie,  chodziłam do pani Wiśniewskiej do sklepu, a ona zawsze chwaliła mnie jaka to ja jestem piękna i wspominała o swoim synku. Wiem tylko, że jest trzy lata starszy ode mnie i, że ma własną firmę budowlaną. W tym roku omijałam sklep Wiśniewskiej szerokim łukiem. 
- Będę uważać. Jest coś na kolacje ?
- Nie, ale chętnie bym coś zjadł.
- Ja też. 
Wujaszek nadal siedział wpatrując się w telewizor, co było niemym "zaproszeniem" do kuchni. 
- Na co masz ochotę ? - spytałam z westchnieniem. 
- Nie wiem, zaskocz mnie. 
Proszę bardzo, zaskoczę Cię. Zrobiłam tuzin kanapek z serem i dwie herbaty. Przecież nie będę mu ciągle gotować !
Po posiłku przeniosłam się do mojego tymczasowego pokoju i zadzwoniłam do Celi.
- Cześć, Celka. Masz wolne jutrzejsze popołudnie ?
- Tak, a co ?
- Mam dwa bilety na mecz Unii ze Stalą Gorzów. 
- Co ?!? Aaaaaa! - wydarła się do słuchawki - Pewnie, że z Tobą pójdę, jeśli o to Ci chodzi.
- To świetnie. Jutro o 18:00.
- Okej, przyjadę po Ciebie o wpół do szóstej. Jak zdobyłaś bilety ?
- Byłam dziś na ich  otwartym treningu, bo przejeżdżałam obok stadionu. Nagle podszedł do mnie jeden z żużlowców i spytał się o czym tak myślę. Ja zawstydzona, wypaliłam, że nie wiem o co w tym chodzi. Wyjaśnił mi to i dał dwa bilety. 
- Aaaaa! - kolejne wrzaski -  Poznałaś żużlowca! Który to ?
- Przemek Pawlicki.
- Jezu, Matko Najświętsza i wszyscy święci ! To cudownie. Ale... czemu powiedziałaś mu o tym, ze nie wiesz o co chodzi w żużlu? Przecież raz Cię na niego zabrałam.
- No tak... pamiętam. Tylko, że nie wiedziałam co miałam powiedzieć. To dlatego. 
- Eeee, dobra. Muszę wyszperać szalik Unii. Z rok już na żużlu nie byłam.
- Sektor VIP-owski.
- Żartujesz? 
- Nie. 
- To wspaniale ! Nigdy tam nie byłam. Do zobaczenia jutro.
- Cześć.

****

Celina zapukała do mych drzwi już 10 po piątej. Ubrana w krótkie, jeansowe spodenki, białą bluzeczkę na ramiączkach,trampki i szalik "Unii Leszno" przewieszony przez szyję, stała w moim pokoju  wyjmując z szafy przeróżne rzeczy.
- Nie możesz tak iść ! Przecież masz randkę !
- To nie jest randka. To tylko mecz.
- Jednakże możesz się na niego natknąć. Musisz dobrze wyglądać.
- A wyglądam źle ? - zapytałam.
Zlustrowała moje rybaczki, różową bluzkę i vansy. 
- Beznadziejnie. - wyznała bez ogródek.
Jeszcze pięć minut szperała w ciuchach, aż wyciągnęła czarne spodenki z podwyższonym stanem i  czerwoną bluzeczkę na ramiączkach.
Podała mi je i kazała się przebrać.
- Zostaw vansy, załóż te czarne kolczyki wkrętki. Aaaa, rozpuść włosy.
- Jakaś Ty dobroduszna, Cela. - sarknęłam.
- Wiem. 

***

- Tak ! Dzięki wspaniałej jeździe naszych żużlowców Unia wygrywa ze Stalą Gorzów 59 do 48 ! Punkt bonusowy zostaje w Lesznie, razem z dwoma punktami za wygraną! - komentator cieszył się wraz z kibicami byków.
- Uhuuu, to dzięki Pawlickim i Parówie! - Cela skakała w miejscu dając upust swojej radości.
- Też się cieszę, ale się już uspokój. Ludzie sie na Ciebie dziwnie patrzą. - upomniałam ją.
Rozejrzała się wokoło, a rumieniec zawstydzenia rozlał sie na jej policzkach.
- Chodź, chce mi się pić. Tam jest automat. - wskazała palcem "pudło" z piciem. - Chcesz coś ? 
- Nie, dzięki. Pójdę w stronę parku maszyn. Jak się przecisnę... - mruknęłam.
Posłała mi znaczący uśmiech i odeszła.

* Perspektywa Celiny

Szłam do parku maszyn pijąc zimny sok pomarańczowy. Było co najmniej 25 stopni w cieniu. Upał jak nigdy.  Konferencja prasowa już się skończyła... 
Pewnie Sandra flirtuje z Przemkiem.... Ale jej się trafiło ! Siedzi w Lesznie niecały miesiąc, a już wyrywa chłopaków!  Zresztą... nie dziwię się jej. Płeć brzydka leci na brunetki  o zielonych, egzotycznych oczach i ciemniej karnacji. A nie to co ja : blada blondyna z niebieskimi oczyma. No cóż...
Weszłam do parku maszyn... na szczęście bramka była otwarta. Przystanęłam i zaczęłam się rozglądać, by znaleźć Sandrę, zapominając zakręcić kartonik z sokiem.
Nagle jakaś masywna postać wpadła na mnie, a picie, które trzymałam w dłoni wylało się na nią. 
Podniosłam wzrok i ujrzałam Piotrka Pawlickiego, który był wyraźnie zdenerwowany. Mój sok pomarańczowy spływał po jego nagim torsie. 
- Patrz jak chodzisz !- krzyknął i zaczął wycierać klatkę piersiową dłońmi. 
- Przepraszam, to nie było specjalnie... - speszyłam się.
- Jasne. - prychnął.
Przypomniałam sobie o chusteczkach leżących w kieszeni moich szortów. 
Podałam  mu je.
- Dzięki. - mruknął.
Ależ on jest gburowaty !
Zamiast odejść wpatrywałam się jak głupia w pomarańczowe kropelki na jego ciele.
- Czego chcesz? - naskoczył na mnie.
- Spokojnie facet ! Mówiłam Ci, że tego nie chciałam!

* Perspektywa Sandry ( w tym samym czasie...)

Zamiast jak normalny człowiek iść najprostszą drogą poszłam na około wmawiając sobie, że szybciej przejdę, bo tam na pewno będzie mniej ludzi. 
Teraz mozolnie próbowałam dotrzeć do bramki. W końcu przystanęłam lekko zdenerwowana. Mój wzrok padł na mężczyzn, którzy szli torem z konferencji prasowej. 
Zauważyłam Przemka. Wyglądał przystojnie pomimo zmęczenia malującego się na jego twarzy. Chyba wyczuł, że się w niego wpatruje, bo podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie. 
Pomachałam mu nieśmiało, a on zaczął iść w moją stronę. 
Gdy dotarł do barierki nie obyło się od krzyków fanek i rozdaniu paru autografów oraz zrobieniu paru zdjęć. 
- A jednak przyszłaś. - stwierdził, gdy  tłumek hot-fanek już się rozszedł. 
- Tak, z Celą. Ale nie mogę jej znaleźć. Miała iść w stronę parku maszyn. 
Poprosił ochroniarza o otwarcie barierki i wyciągnął rękę, by przywitać się ze mną jak należy. Moja mała dłoń została pochłonięta przez jego dużą naznaczoną  paroma odciskami. 
- Chodź, poszukamy jej. - mrugnął do mnie i zaprowadził do mniemanego miejsca, w którym miała znajdować się moja przyjaciółka.
To co tam zobaczyliśmy było... dziwne ? 
Lekko mówiąc.
Sobowtór Przemka, tylko trochę niższy, kłócił się z Celą wycierając chusteczką mokry tors.
- Spokojnie facet ! Mówiłam Ci już, że tego nie chciałam! - wykrzyknęła dziewczyna.
- Co tu się dzieje? - mój towarzysz od razu zainterweniował.
- To babsko wylało na mnie sok ! No popatrz jak wyglądam ! - histeryzował sobowtór. 
- Wyglądasz tak samo jak zawsze, czyli beznadziejnie. - odparł ze spokojem Przemko. - A teraz przeproś panią, Piotrze.
Ten tylko pokręcił głową.
- Przepraszam za mojego niesfornego, małego braciszka. Zazwyczaj się tak głupio nie zachowuje. 
Cela zadarła wyniośle głowę i skinęła nią. 
- Super Celka... - powiedziałam, kładąc dłoń na jej ramieniu. - A teraz idziemy. Miło było Cię znowu widzieć. 
- Mi Ciebie również. Do zobaczenia. 
- Cześć. 
Gdy odchodziłyśmy usłyszałam jeszcze gniewny głos Przemka:
- Co Ty narobiłeś, Debilu ? 

*********************************************************
Do tego rozdziału natchnęła mnie moja koleżanka MarCELINA :D To ona podsunęła mi akcje z sokiem. Dziękuje, Marcela:)
Mój tt: @AlaShadowhunter
<link do pierwszego bloga>

Za tydzień następny !


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Z lewej Pioterek, z Prawej Przemek. Jakoś tutaj podobnie nie wyglądają,
ale na żywo to co innego :)

czwartek, 25 lipca 2013

1. Trening czyni mistrza


I znowu tu jestem, pomyślałam rozglądając się po opustoszałych trybunach. Parę metrów ode mnie siedziała grupka rozchichotanych dziewczyn, która pokazywała sobie palcami osoby w parku maszyn. 
Po pięciu latach nieobecności przyjechałam do rodzinnego miasta mojej mamy, by odwiedzić rodzinkę i przy okazji odświeżyć stare znajomości. 
Za dwa tygodnie miałam rozmowę w sprawie pracy. W czerwcu zdobyłam licencjat z pedagogiki społecznej. Mam nadzieję, że przyjmą mnie do leszczyńskiej policji, jako pracownika cywilnego od spraw młodzieży. Za tydzień miałam spotkanie z facetem od nieruchomości, by obejrzeć mieszkanie. Nie mogłam ciągle siedzieć u cioci Anielki, choć ona bardzo się z tego faktu cieszyła, bo miał kto jej po zakupy chodzić. Ciocia Aniela Marczak to najstarsza, a zarazem najmilsza siostra mojej mamy. To u niej zawsze spędzałam wakacje. Moja rodzicielka nosiła imię Grażynka, co bardzo jej się nie podobało. Mimo, ze miała prawie 60 lat była szalona i pełna życia. Wszędzie jej było pełno. Ciotka Sabina, najmłodsza z rodzeństwa Strzyżewskich była typową fame fatale. Po jej piątym facecie przestałam liczyć ilu już ich było. Wracając do Anielki, miała ona dwójkę dzieci : Marcina - bawidamka, ale jak przyjdzie co do czego to pomoże rodzinie i Danutę - dumną matkę polkę, z którą 5 lat temu pokłóciłam się tak zażarcie, że od tamtego incydentu się do siebie nie odzywamy. 
Z rozmyślań wyrwały mnie ryki motocykli żużlowych. Odwróciłam głowę w stronę tych dźwięków i zobaczyłam mężczyzn wyjeżdżających z parku maszyn na tor. Chwilę jeździli w tą i z powrotem, by w końcu 4 z nich ustawiło się wzdłuż białej linii. Krępy staruszek z siwym wąsem przeszedł się przed nimi, jakby coś sprawdzał. Odszedł na zielone kółko. 
Chłopcy na maszynach dodali gazu. 
Biała taśma przed nimi podniosła się. 
I ruszyli. Cztery osoby, każdy w innym kolorze kasku ścigało się, co chwilę się wymijając, lecz jeden, w niebieskim, był na czele. Czerwony za wszelką cenę chciał go wyprzedzić. 
Przejechali 4 okrążenia i zatrzymali się. Wąsaty wyciągnął kciuk w stronę niebieskiego,krzyknął coś do niego i wtedy wszystko zaczęło mi się przypominać...

- Przemek Pawlicki próbuję wyprzedzić Golloba, ale nie... Tak ! Po zewnętrznej, przy końcowym zakręcie to robi ! I przekracza linię mety jako pierwszy ! Brawo dla Przemka! Czas Przemka to 62, 23 sekundy! Unia Leszno wygrywa 51 do 39 z Unibaxem i zabiera do siebie punkt bonusowy! I to przede wszystkim dzięki niezwyciężonym braciom Pawlickim !
Celina szturchnęła mnie i wydała z siebie okrzyk radości. 
- A jednak wygrali ! - odwróciła się do swojego taty, pana Roberta - Nie wierzyłeś w nich, a jednak wygrali !
- Przegrywali, dlatego tak myślałem. Na szczęście mamy takich zawodników jak Pawliccy i Parówa, więc nie jest źle... - mówił lekko speszony. 
Ludzie już zaczęli opuszczać stadion, lecz pan Robertos uparł się, że chce zostać na konferencji prasowej. Zaczęliśmy iść w stronę sektoru VIP-owskiego, co chwilę kogoś szturchając. A to rozchichotane nastolatki, które czekały przed bramkami na swoich idoli, a to chłopców z piwem.
Usiedliśmy na niebieskich krzesełkach na przeciwko miejsca, w którym miał się odbyć wywiad. 
Nasłuchaliśmy się tylko o tym, że goście skarżyli się na za twardy tor, a gospodarze bronili się, mówiąc, że wszystkiemu winien jest komisarz toru, który nie zrobił go pod dzisiejszy mecz, bo nie lał wody.
Podsumowując-istne nudy. 
Cela uparła się, bym poznała jej dwie koleżanki z liceum - Izę i Kingę. Latały z aparatem w tą i z powrotem, by tylko zrobić sobie zdjęcie z jednym z żużlowców. Miały siedemnaście lat, a zachowywały się jakby miały czternaście. 
Ja mam osiemnaście lat i tak się nie zachowuje. Mam nadzieję, że nie jestem uważana za dziwną, skoro nie latam za idolami. No cóż...
Na szczęście konferencja się już skończyła, dlatego mogliśmy wracać do domu...

Żużlowcy parę razy powtórzyli wyścigi. Tylko raz czerwonemu udało się wyprzedzić niebieskiego. Mężczyźni zeszli ze swoich motocykli. W końcu mogłam obejrzeć sobie ich twarze, bo zaczęli ściągać kaski. Wstałam z krzesełka i przysiadłam bliżej parku maszyn, by ich lepiej widzieć. 
Pan Czerwony odszedł już do budynku, więc nie mogłam go dobie obejrzeć, lecz gdy Niebieski odkrył swoją twarz zaparło mi dech w piersiach.
Bardzo przystojny brunet o ładnie wykrojonych ustach nagle podniósł na mnie wzrok. Chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, a potem leniwy uśmiech wypełzł na jego buzię. 
Lekko speszona odwróciłam wzrok z powrotem na tor.  Kolejna czwórka wjechała na niego i zaczęła ćwiczyć. 
Przez piętnaście minut tępo wpatrywałam się co dzieję się na dole myśląc o nieznajomym. 
Nagle ktoś usiadł koło mnie. Szybko odwróciłam się w jego stronę. 
Siedział tam on. Skąd się tu wziął ? Dlaczego go nie usłyszałam?
- Cześć. - powiedział jakby nigdy nic.
Nie mogłam wykrztusić z siebie ani słowa. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Nad czym tak myślisz? - zapytał, nie przejmując się tym, że nie odpowiedziałam.
No teraz wypadałoby odpowiedzieć. Ale co miałam mu powiedzieć ? Że myślałam o nim? No nie... Czas na jedno małe kłamstewko. W końcu się nie domyśli.
- Zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi. - zamaszystym ruchem wskazałam stadion.
- Nigdy nie byłaś na żużlu ? 
Pokręciłam przecząco głową. Brawo, Sandra. Jednak umiesz kłamać.
- Dzisiaj był tylko trening przed niedzielnym meczem, więc się za dużo nie dowiedziałaś. Jest piętnaście biegów, każdy po cztery kółka. W jednym biegu jedzie czterech zawodników. Ten kto pierwszy przejedzie linię mety dostaje dla swojej drużyny 3 punkty, ten kto drugi dwa punkty, ten kto trzeci jeden punkt, a czwarty zero. Gdy wygra się więcej niż 10 punktami dostaję się punkt bonusowy. A jak się wygra mniej niż 10 punktami drużyna przeciwna dostaje bonus. Za każdy mecz dostaje się dwa punkty plus, jak się zdobędzie, jeden punkt bonusowy. - gdy to mówił przyjrzałam mu się bliżej. Nie miał już na sobie kombinezonu tylko dżinsy i biały T-shirt z napisem " Unia Leszno". Oczy miał koloru niebieskiego. Miał może z 27 lat. Siła i seksapil biły od niego.
- Aha, dzięki teraz już rozumiem. - spojrzałam na zegarek przypominając sobie o spotkaniu. Miałam 10 minut spóźnienia.
- O cholera... - wstałam i sięgnęłam po torebkę. 
- Co się stało ? 
- Właśnie spóźniam się na spotkanie. Miło mi było Ciebie poznać...
- Przemku. - wyciągnął do mnie rękę. - Przemek Pawlicki.
- Sandra Wierzbicka. - zaczęłam się wspinać na górę, by wyjść ze stadionu jak najszybciej. 
- Przyjdziesz na jutrzejszy mecz ? - zapytał idąc za mną.
- Nie wiem. Nie mam biletu i nie wiem czy zdążę kupić. 
Wyciągnął w moją stronę dwa kawałki papieru.
- Proszę. Na jutrzejszy mecz. Możesz z kimś przyjść.
Spojrzałam na nie. 
- Celinka się ucieszy. Dziękuję, ale naprawdę już muszę lecieć.
- Nie ma za co.
- Do widzenia. 
- Do widzenia, Sandro.
Wybiegłam ze stadionu i szybko wyciągnęłam kluczyki do samochodu. 
Cholera, Damian mnie zabiję !


*********************************************************
Cześć, jestem Ala i to już mój drugi blog. <link do pierwszego>
To opowiadanie będzie o braciach Pawlickich ; Przemku i Piotrze oraz Sandrze i jej przyjaciołach. 
Jeśli ktoś nie wie to Przemo i Piotruś to żużlowcy, którzy jeżdżą w klubie  "Fogo Unia Leszno". Przemek ma lat 22, a Piter 19, ale w tym opowiadaniu postarzałam ich trochę. Przemek ma w opowiadaniu 27 lat, a Piotr 24 :) Główna bohaterka ma lat 23, a Celinka 22. 
Akcja dzieję się w wakacje, tzn na razie dzieję się w wakacje. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Za tydzień następny ! (zawsze w czwartki)

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Z lewej Przemek, z prawej Piotrek.