* Perspektywa Sandry
Wiedziałam, że przegrali niedzielny mecz nie tylko dlatego, że znałam wynik meczu. Gdy przyjechaliśmy na ranczo, by pomóc w półkolonii ich twarze nie były radosne. Wymuszone uśmiechy, zamyślone oczy.
Trudno mi było patrzeć, że się zasmucają, więc gdy wyszłyśmy z samochodu podeszłam do Przemka i pocałowałam go w policzek. A niech ma i się cieszy !
Poskutkowało.
- Spóźniłyście się. - powiedział Piotrek.
Jego oczy również się śmiały. Chyba Celina samą swoją obecnością daje mu powody do uśmiechu.
- Nie byłoby tak, gdyby Sandra się nie grzebała. - wyjaśniła Cela.
- Nie grzebałabym się, gdybym wiedziała, gdzie zostawiłam kurtkę. Chyba została na trybunach, bo nie pamiętam, żebym potem ją jeszcze miała.
Nagle usłyszeliśmy krzyk ojca chłopców.
- O i przyszły nasze zguby! Cieszę się, że dotarłyście. Ale teraz proszę o ciszę.
Wnet się zamknęliśmy.
Rozejrzałam się dookoła.
Przed panem Pawlickim stało szesnaście dzieciaków. Połowa chłopców, połowa dziewczynek. Byli ubrani w ciuchy do jazdy konnej.
Na pastwisku pasło się dziesięć koni różnej maści. Były piękne.
- To jest plan naszej półkolonii. - pan Piotr, bo tak miał na imię ich tata, zaczął rozdawać kartki -I zawsze może się zmienić, jeśli macie pomysły, które możemy zrealizować. Tak jak już wcześniej mówiłem śpimy w namiotach, a cisza nocna będzie o dwudziestej trzeciej. Jeśli nie ma pytań, to proszę teraz zapoznać się z planem.
Spojrzałam na kartkę, którą wciśnięto mi w ręce:
22.07 (poniedziałek)
11:00 - zbiórka przed stajnią, zebranie organizacyjne.
11:30 - rozkładanie namiotów
12:15 - dziewczyny : jazda konna (Dajana), chłopcy - zajęcia z Przemkiem i Piotrkiem(crossy)
14:30 - obiad
16:30 - gry sportowe
18:30 - kolacja
19:00 - dyskoteka
23:00 - cisza nocna
23.07 (wtorek)
9:00 - śniadanie
10:00 - jazda konna: wszyscy (Dajana, Przemek, Piotr)
13: 30 - obiad
16:30 - marszobieg (chłopcy na dziewczyny)
19:00 - ognisko
21:30 - podchody (chłopcy na dziewczyny)
23:00 - cisza nocna
24.07 (środa)
9:00 - śniadanie
10:00 - jazda konna: wszyscy (Dajana, Przemek, Piotr)
13:30 - obiad
14:15 - pożegnanie, powrót do domu
- To macie pełne ręce roboty. - zauważyła blondynka.
- Niby tak, ale zawsze z tego wychodzi dobra zabawa. Zresztą, jeśli nam pomożecie będzie sprawniej.
Popatrzyłyśmy na siebie z Celiną.
- Nie ma mowy, żebym miała się męczyć z końmi! - zaprotestowała.
- W takim razie pomożecie nam w crossach, podchodach, marszobiegu i grach sportowych... - wtrącił pan Pawlicki.
- Już to widzę...
- Spać będziecie w domu, nie będziecie się musiały bezsensownie gnieździć w namiocie.
- Coś mi się wydaje, proszę pana, że nie możemy z Celą zostać. A poza tym nie chcemy nadużywać waszej gościnności...
- To już ustalone. Teraz idę pomóc dzieciakom się rozłożyć. Do zobaczenia !
- Czy kiedykolwiek wasz ojciec nie postawił na swoim ?
- Czy kiedykolwiek wasz ojciec nie postawił na swoim ?
Pokiwali przecząco głową i się roześmiali.
- Chodźcie dziewczyny, pokaże wam wasze pokoje. - powiedział Przemek ruszając w stronę domu.
- Pójdę z wami. - udzielił się Piotrek.
- Nie, idź pomóc tacie z tą bandą dzieciaków.
- Ale przecież muszę odprowadzić swoją dziewczynę, jakby to wyglądało w oczach taty. - poruszył charakterystycznie brwiami, na co Cela zareagowała instynktownie i walnęła go z otwartej ręki w plecy.
Jęknął.
- Myślę, że Twoja "DZIEWCZYNA" da sobie radę.
Zostawiliśmy go samego krzywiącego się z bólu.
Ależ oni lubią się denerwować.
***
Byłam w ich domu rodzinnym tylko raz. Wtedy, gdy Celina spadła z konia. Biegłam tak szybko, że nie zdążyłam się po nim rozejrzeć.
Teraz miałam na to czas.
Kuchnia była utrzymana w kolorach czerwieni i biali. Salon za to w brązach i beżach.Można było wyczuć domową atmosferę.
Wszędzie były porozwieszane zdjęcia. Chłopcy na crossach, na motocyklach żużlowych, na koniach. Pełno portretów Dajany.
Dom był przepiękny.
Weszliśmy na piętro. Poprowadził nas na koniec korytarza i otworzył przedostatnie drzwi po lewej.
- To będzie Twój pokój, Cela.
Był zielony, a na środku niego stało wielkie łóżko, na którym leżała narzutka takiego samego koloru co ściany.
- A tu jest Twój pokój. - otworzył dębowe drzwi naprzeciwko tymczasowego pokoju niebieskookiej.
Był utrzymany w tej samej kolorystyce.
Podobne łóżko, narzutka.
Ale balkon miałam tylko ja.
- I tak myślę, że to zły pomysł. Piotrek z Celą się pozabijają. Co innego gdzieś się spotkać. Ale mieszkać pod jednym dachem ? Nawet przez chwilę? To będzie rzeź.
- Cholerna racja. - mruknął - Ale coś czuje, że tata wam nie odpuści. Szczególnie Celinie, bo uważa, że jest dziewczyną Pita. O siedemnastej mamy trening. Jeśli dasz mi klucze to podjechałbym do Ciebie po jakieś rzeczy. Przy okazji wziąłbym coś dla Celi.
- Świetny pomysł. A teraz chodźmy pomóc.
* Perspektywa Celiny
Jeśli ktoś myśli, że będę pomagać temu debilowi to jest w błędzie.
Stałyśmy z Sandrą niedaleko obserwując ich rozmowę z chłopcami. Po chwili pokazali młodym jak się obsługiwać crossami. Zaczęło się.
Na początku niepewnie przyciskali gaz, ale jak już się rozkręcili to nie chcieli schodzić z maszyn.
Po dwóch godzinach jazdy młodzież ruszyła do obozowiska przygotować się na obiad.
- Może chcesz się przejechać ? - zapytał Piotrek wyciągając w moją stronę kask.
- Nie. - odpowiedziałam zaciskając usta w cienką kreskę.
- Chodźcie dziewczyny, pokaże wam wasze pokoje. - powiedział Przemek ruszając w stronę domu.
- Pójdę z wami. - udzielił się Piotrek.
- Nie, idź pomóc tacie z tą bandą dzieciaków.
- Ale przecież muszę odprowadzić swoją dziewczynę, jakby to wyglądało w oczach taty. - poruszył charakterystycznie brwiami, na co Cela zareagowała instynktownie i walnęła go z otwartej ręki w plecy.
Jęknął.
- Myślę, że Twoja "DZIEWCZYNA" da sobie radę.
Zostawiliśmy go samego krzywiącego się z bólu.
Ależ oni lubią się denerwować.
***
Byłam w ich domu rodzinnym tylko raz. Wtedy, gdy Celina spadła z konia. Biegłam tak szybko, że nie zdążyłam się po nim rozejrzeć.
Teraz miałam na to czas.
Kuchnia była utrzymana w kolorach czerwieni i biali. Salon za to w brązach i beżach.Można było wyczuć domową atmosferę.
Wszędzie były porozwieszane zdjęcia. Chłopcy na crossach, na motocyklach żużlowych, na koniach. Pełno portretów Dajany.
Dom był przepiękny.
Weszliśmy na piętro. Poprowadził nas na koniec korytarza i otworzył przedostatnie drzwi po lewej.
- To będzie Twój pokój, Cela.
Był zielony, a na środku niego stało wielkie łóżko, na którym leżała narzutka takiego samego koloru co ściany.
- A tu jest Twój pokój. - otworzył dębowe drzwi naprzeciwko tymczasowego pokoju niebieskookiej.
Był utrzymany w tej samej kolorystyce.
Podobne łóżko, narzutka.
Ale balkon miałam tylko ja.
- I tak myślę, że to zły pomysł. Piotrek z Celą się pozabijają. Co innego gdzieś się spotkać. Ale mieszkać pod jednym dachem ? Nawet przez chwilę? To będzie rzeź.
- Cholerna racja. - mruknął - Ale coś czuje, że tata wam nie odpuści. Szczególnie Celinie, bo uważa, że jest dziewczyną Pita. O siedemnastej mamy trening. Jeśli dasz mi klucze to podjechałbym do Ciebie po jakieś rzeczy. Przy okazji wziąłbym coś dla Celi.
- Świetny pomysł. A teraz chodźmy pomóc.
* Perspektywa Celiny
Jeśli ktoś myśli, że będę pomagać temu debilowi to jest w błędzie.
Stałyśmy z Sandrą niedaleko obserwując ich rozmowę z chłopcami. Po chwili pokazali młodym jak się obsługiwać crossami. Zaczęło się.
Na początku niepewnie przyciskali gaz, ale jak już się rozkręcili to nie chcieli schodzić z maszyn.
Po dwóch godzinach jazdy młodzież ruszyła do obozowiska przygotować się na obiad.
- Może chcesz się przejechać ? - zapytał Piotrek wyciągając w moją stronę kask.
- Nie. - odpowiedziałam zaciskając usta w cienką kreskę.
- Wiedziałem, że się cykasz.
O nie, nie dam mu tej satysfakcji. Wyszarpnęłam z jego ręki kask i założyłam na głowę. W końcu ojciec parę razy wziął mnie na takie pokazy, gdzie młodzież mogła sobie pojeździć na takich maszynach. Chyba nic od tego czasu się nie zmieniło.
- Pokaż mi jak się to obsługuje, a na pewno Cię wyprzedzę.
Unosząc brwi ze zdziwienia pokazał mi o co chodzi. Tu gaz, tam hamulec...
Przełknęłam ślinę i odpaliłam silnik.
- Dobra, a teraz wskakuj na swojego. - spróbowałam przekrzyczeć ryk silnika - Będziemy się ścigać. Dwa okrążenia.
- Nie musisz tego robić ! - usłyszałam głos Sandry.
- Spoko - Maroko. Przemek będziesz sędzią.
Ustawiliśmy się w równej linii.
Na gwizdek ruszyliśmy z miejsc.
Zaspałam na starcie, dlatego Piotr jechał dwa metry przede mną. Próbowałam go wyprzedzić, lecz nie dawałam rady.
Po pierwszym okrążeniu nadal prowadził. Na ostatniej prostej udało mi się go wyprzedzić po wewnętrznej.
Gdy przekroczyłam metę jako pierwsza szybko zsiadłam z crossa, ściągnęłam kask i podbiegłam do niego.
- Lepiej ze mną nie zadzieraj. - mruknęłam.
Odwróciłam się ostentacyjnie na pięcie i ruszyłam w stronę domu.
Odchodząc słyszałam śmiechy i szydzenie Przemka, że udało mi się go wyprzedzić.
A niech ma za swoje.
Nauczy się, żeby mnie więcej razy nie podpuszczać.
***
Gdy usiedliśmy do obiadu, który składał się ze schabowego, frytek i przepysznej surówki Piotrek łypał na mnie złowrogo.
Sandra siedziała koło jakieś dziewczynki żywo rozmawiając z nią o jakieś książce.
Nagle koło mnie zasiadł pan Pawlicki kładąc na stół plik kartek.
-Chyba sam nie poradzę sobie z tymi fakturami. - westchnął - Chyba będziemy musieli zatrudnić jakąś księgową.
- To są dokumenty dotyczące kolonii ? - zapytałam.
- Tak.
- Myślę, że mogę panu pomóc. Studiuje administracje, a nie księgowość, ale pomagam w papierkowej robocie u taty w firmie. I dobrze mi to idzie.
- Zrobiłabyś to dla mnie ?
Przytaknęłam, a pan Piotr klasną w dłonie i rzucił do młodszego syna:
- Dobrze, że znalazłeś sobie taką mądrą, a zarazem piękną dziewczynę, synu.
Mrugnął do mnie i odszedł zacierając ręce.
Piotrek wyszczerzył się do mnie, ale nie zwróciłam na niego uwagi.
Połknęłam ostatnią frytkę z talerza i poszłam do swojego tymczasowego pokoju.
* Perspektywa Przemka
Gdy było już po treningu podjechałem pod blok Sandry, by wziąć jej kilka rzeczy. Dziwnie mi będzie grzebać w jej ciuchach, ale... Raz się żyje.
Wszedłem na górę, a tam jakiś mężczyzna, grubo po czterdziestce, wali pięścią w drzwi do mieszkania dziewczyny co jakiś czas dzwoniąc dzwonkiem. Zastanawiając się co on tu robi, podszedłem do niego.
- Dzień dobry. W czymś mogę panu pomóc ?
Nie odwracając się i nie przerywając swojej czynności pokręcił głową.
- To mieszkanie mojej przyjaciółki. Myślę, że zaprzestanie masakrowania tych drzwi ulży i pana ręce i drzwiom.
W końcu spojrzał w moją stronę.
- Panie...
A potem zamarł. Zmrużył oczy próbując bardziej mi się przypatrzeć.
- Przemek Pawlicki ?
Czyżby następny fan ? Westchnąłem ?
- Tak.
- Skąd pan zna moją Sandrusię ?
- Pana Sandrusię ?
- Mówił pan, że zna właścicielkę mieszkania. Jest nią przyjaciółka mojej córki, Sandra Wierzbicka.
- No tak...
- Moja córka to Celina...
- Kamińska ! Tak, znam również Celę. Czyżby pan jej szukał ?
- Właśnie! Szukam jej i szukam. Przyjechałem nie dawno z Zielonej Góry, dom pusty. Chce się do niej dodzwonić, nie mogę, bo zostawiła telefon w domu, niezdara jedna. Więc jej szukam. Sandra też niedawno zmieniła numer...
- Niech pan się nie martwi. Wszystko z nimi dobrze są u mnie i... - wytłumaczyłem panu Robertowi, bo tak ma na imię ojciec "Zagubionej", wszystko od początku i po co tu jestem. Pomógł mi spakować rzeczy dla Sandry, a przy okazji pojechaliśmy też do niego do domu po rzeczy Celi.
Nie dość, że spełniłem swoje zadanie w stu procentach, to pogadałem sobie spokojnie o żużlu i przy okazji poznałem przyszłego "teścia " Piotrka. Zaśmiałem się w duchu. Dobrze, że Kamińska nie umie czytać w myślach, bo od razu by nie zasztyletowała.
* Perspektywa Sandry
O nie, nie dam mu tej satysfakcji. Wyszarpnęłam z jego ręki kask i założyłam na głowę. W końcu ojciec parę razy wziął mnie na takie pokazy, gdzie młodzież mogła sobie pojeździć na takich maszynach. Chyba nic od tego czasu się nie zmieniło.
- Pokaż mi jak się to obsługuje, a na pewno Cię wyprzedzę.
Unosząc brwi ze zdziwienia pokazał mi o co chodzi. Tu gaz, tam hamulec...
Przełknęłam ślinę i odpaliłam silnik.
- Dobra, a teraz wskakuj na swojego. - spróbowałam przekrzyczeć ryk silnika - Będziemy się ścigać. Dwa okrążenia.
- Nie musisz tego robić ! - usłyszałam głos Sandry.
- Spoko - Maroko. Przemek będziesz sędzią.
Ustawiliśmy się w równej linii.
Na gwizdek ruszyliśmy z miejsc.
Zaspałam na starcie, dlatego Piotr jechał dwa metry przede mną. Próbowałam go wyprzedzić, lecz nie dawałam rady.
Po pierwszym okrążeniu nadal prowadził. Na ostatniej prostej udało mi się go wyprzedzić po wewnętrznej.
Gdy przekroczyłam metę jako pierwsza szybko zsiadłam z crossa, ściągnęłam kask i podbiegłam do niego.
- Lepiej ze mną nie zadzieraj. - mruknęłam.
Odwróciłam się ostentacyjnie na pięcie i ruszyłam w stronę domu.
Odchodząc słyszałam śmiechy i szydzenie Przemka, że udało mi się go wyprzedzić.
A niech ma za swoje.
Nauczy się, żeby mnie więcej razy nie podpuszczać.
***
Gdy usiedliśmy do obiadu, który składał się ze schabowego, frytek i przepysznej surówki Piotrek łypał na mnie złowrogo.
Sandra siedziała koło jakieś dziewczynki żywo rozmawiając z nią o jakieś książce.
Nagle koło mnie zasiadł pan Pawlicki kładąc na stół plik kartek.
-Chyba sam nie poradzę sobie z tymi fakturami. - westchnął - Chyba będziemy musieli zatrudnić jakąś księgową.
- To są dokumenty dotyczące kolonii ? - zapytałam.
- Tak.
- Myślę, że mogę panu pomóc. Studiuje administracje, a nie księgowość, ale pomagam w papierkowej robocie u taty w firmie. I dobrze mi to idzie.
- Zrobiłabyś to dla mnie ?
Przytaknęłam, a pan Piotr klasną w dłonie i rzucił do młodszego syna:
- Dobrze, że znalazłeś sobie taką mądrą, a zarazem piękną dziewczynę, synu.
Mrugnął do mnie i odszedł zacierając ręce.
Piotrek wyszczerzył się do mnie, ale nie zwróciłam na niego uwagi.
Połknęłam ostatnią frytkę z talerza i poszłam do swojego tymczasowego pokoju.
* Perspektywa Przemka
Gdy było już po treningu podjechałem pod blok Sandry, by wziąć jej kilka rzeczy. Dziwnie mi będzie grzebać w jej ciuchach, ale... Raz się żyje.
Wszedłem na górę, a tam jakiś mężczyzna, grubo po czterdziestce, wali pięścią w drzwi do mieszkania dziewczyny co jakiś czas dzwoniąc dzwonkiem. Zastanawiając się co on tu robi, podszedłem do niego.
- Dzień dobry. W czymś mogę panu pomóc ?
Nie odwracając się i nie przerywając swojej czynności pokręcił głową.
- To mieszkanie mojej przyjaciółki. Myślę, że zaprzestanie masakrowania tych drzwi ulży i pana ręce i drzwiom.
W końcu spojrzał w moją stronę.
- Panie...
A potem zamarł. Zmrużył oczy próbując bardziej mi się przypatrzeć.
- Przemek Pawlicki ?
Czyżby następny fan ? Westchnąłem ?
- Tak.
- Skąd pan zna moją Sandrusię ?
- Pana Sandrusię ?
- Mówił pan, że zna właścicielkę mieszkania. Jest nią przyjaciółka mojej córki, Sandra Wierzbicka.
- No tak...
- Moja córka to Celina...
- Kamińska ! Tak, znam również Celę. Czyżby pan jej szukał ?
- Właśnie! Szukam jej i szukam. Przyjechałem nie dawno z Zielonej Góry, dom pusty. Chce się do niej dodzwonić, nie mogę, bo zostawiła telefon w domu, niezdara jedna. Więc jej szukam. Sandra też niedawno zmieniła numer...
- Niech pan się nie martwi. Wszystko z nimi dobrze są u mnie i... - wytłumaczyłem panu Robertowi, bo tak ma na imię ojciec "Zagubionej", wszystko od początku i po co tu jestem. Pomógł mi spakować rzeczy dla Sandry, a przy okazji pojechaliśmy też do niego do domu po rzeczy Celi.
Nie dość, że spełniłem swoje zadanie w stu procentach, to pogadałem sobie spokojnie o żużlu i przy okazji poznałem przyszłego "teścia " Piotrka. Zaśmiałem się w duchu. Dobrze, że Kamińska nie umie czytać w myślach, bo od razu by nie zasztyletowała.
* Perspektywa Sandry
Zmęczona po grach sportowych, które się dzisiaj odbywały, leżałam na łóżku i odpoczywałam. Z dołu dudniły dźwięki dyskoteki, w końcu było grubo po dziewiętnastej.
Ktoś zapukał.
Mruknęłam "proszę" chowając twarz w poduszce.
- Nie śpimy ! - wykrzyknął stawiając torbę w nogach łóżka.
Prychnęłam.
Złapał mnie za ręce i podciągną do pozycji siedzącej.
Nagle zabrzmiała piosenka, która była tegorocznym hitem każdej imprezy.
- Musimy to zatańczyć. - zawyrokował.
Ponownie złapał moje dłonie siłą zmuszając mnie do wstania.
Po chwili patrzenia się na jego dzikie pląsy przyłączyłam się do niego.
Zaczęliśmy śpiewać refren, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
Popatrzyłam na wyświetlacz.
Julia.
Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Coś się stało ?- zapytałam.
- Czy od razu musiało coś się stać ? Czy już nie można po prostu sobie zadzwonić do przyjaciółki ?
- Cześć Sanson ! - usłyszałam głos Dominiki.
- Cześć Domson! Już tydzień się nie odzywałaś, dlatego pytam.
- U nas wszystko w porządku. Wejdź na skajpaja to pogadamy.
- Nie ma mnie w domu.
- A gdzie jesteś ?
- U kolegi, pomagamy z Celą jego rodzicom w prowadzeniu półkolonii.
- Uuuuu! Kolega, jasne. Już to widzę. Chociaż ładny ?
- Tak. I właśnie stoi koło mnie, więc się zamknijcie.
- Zapytaj go, czy by ci nie użyczył komputera.
- Domi ma rację. Mój nick znasz. Czekamy na ciebie przed komputerem. Na razie !
Rzuciłam komórkę na łóżko i spytałam:
- Użyczyłbyś mi może laptopa ? Chciałabym pogadać z przyjaciółkami.
- Nie ma sprawy. Zaraz Ci przyniosę.
Po niespełna minucie dostałam jego najnowszego laptopa firmy Apple.
Podziękowałam, a on wyszedł.
Szybko się zalogowałam i zadzwoniłam do tych jędz.
Na ekranie zobaczyłam Dominikę objadającą się chrupkami oraz Julię machającą jakimś patykiem.
- Heeeeeeeeelooooooooooł ! - wrzasnęła ta pierwsza.
- Nie wrzeszcz tak. Słyszę Cię.
- Tylko chciałam sprawdzić...
- Julia możesz przestać wymachiwać tym badylem ?
- To nie badyl ! To różdżka !
- Powiedz, że nie wyciągnęłaś tej różdżki, którą kiedyś wystrugał dla Ciebie Nikodem.
Juls zaczerwieniła się i przestała machać swoją super różdżką rodem z Harre'go Potter'a.
- Dobra, nie było pytania. Jak tam idą przygotowania do ślubu ?
- Och, już nie mogę się doczekać. Suknia, ta sama, którą razem wybrałyśmy, leży na mnie jeszcze lepiej. Wiesz, chodziłam na siłownie i pracowałam nad ramionami. Wyglądają zabójczo. Tort jest czteropiętrowy. Króluje tam wanilia, czekolada i maliny. Jest przepyszny. Dominika, by Ci potwierdziła, gdyby ciągle nie żarła tych chrupek.
- Ej !
- No co ? Taka prawda. Kontynuując. Wszyscy są już pozapraszani, tort i suknia załatwione. Muzycy są, sala jest. Tylko Ciebie nie ma.
- Mówiłam Ci. Będę dziewiętnastego.
- Wiesz, że będzie Sebastian ?
Westchnęłam.
- No wiem. W końcu jest bratem Nikona.
- Tylko chciałam Ci przypomnieć.
- Nie musiałaś. O takich sprawach się nie zapomina.
- Wiem, że go nie znosisz, bo złamał Ci serce...
- Nie złamał mi serca !
- Nie udawaj. Złamał Ci je, zostawiając Cię dla tej cizi. Teraz wiesz, że nie był Ciebie wart.
- No niby tak. Ale byliśmy ze sobą ponad pół roku... On tak bardzo tego chciał, a mnie zostawił. Nie rozumiem tych facetów.
- Nie przejmuj się. Wszystko będzie okej, skoro jesteś w domu jakiegoś przystojniaka ! Kto to ?
- Właśnie! Kto to ? - zapytała Domi z pełną buzią.
- Domi! Ile Ty masz lat ? Nie powinnaś mówić z pełną buzią ! - wytknęłam jej.
- Dobra, dobra. Nie wymiguj się, tylko mów.
- Ma na imię Przemek. Spotkaliśmy się jakieś trzy tygodnie temu na stadionie Unii Leszno. Wiecie, żużlowego. Potem spotkaliśmy się parę razy. Nawet byłam z nim na chrzcinach członka jego rodziny. Ogólnie, jest bardzo miły ...Teraz jego ojciec zaprosił mnie i Celinę na ranczo, na którym prowadzi półkolonie.
- Uuu, tak krótko się znacie...
- ... a już jego ojciec zaprasza Cię do domu. - dokończyła za Julię Dominika.
- Och, bez przesady. To nie tak. Chodzi, o to, że Przemek ma brata, Piotrka, którego nie lubi Cela. Denerwują siebie nawzajem, choć pewnie skrycie się lubią. Była też zaproszona na te chrzciny. Ich tata wziął ją wtedy za jego dziewczynę i kazał tu przyjechać. To było zabawne.
Dziewczyny się roześmiały.
- Jedziesz do nas pociągiem czy samochodem ?
- Pociągiem. Nie chce mi się jechać tak długo samochodem.
- Dobrze, to...
Nagle laptop zaczął pikać, chcąc tym przekazać, że zaraz się rozładuję.
- Sorka, dziewczynki, ale muszę kończyć. Bateria mi się rozładowuje.
- Okej, do zobaczenia, skarbie !
- Pa, buziaczki !
- Dobranoc wam ! Dominika, nie obżeraj się już tak !
- Spadaj !
- Sama się zbadaj !
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zamknęłam laptopa. Chciałam go oddać, ale uświadomiłam sobie, że nie wiem, który pokój jest Przemka.
No cóż, oddam go przy najbliższej okazji.
Otworzyłam torbę, którą przyniósł.
Na samym wierzchu leżała reklamówka z napisem "Celina".
Zaciekawiona szybko ją otworzyłam. Nie było w niej ani jednej mojej rzeczy, tylko same ubrania Celiny. To było dziwne.
Dłużej się nad tym nie zastanawiając poszłam zanieść ją do jej pokoju.
Był on pusty.
Przecież miała odwalać papierkową robotę.
Kolejne zaskoczenie.
* Perspektywa Celiny
Szybciej niż się spodziewałam skończyłam z dokumentami dla pana Piotra.
Teraz przechadzałam się wzdłuż stawku, próbując nie zwracać uwagi na dudniące dźwięki dyskotekowej muzyki.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie.
Krzyknęłam cicho, a ten mężczyzna, rozpoznałam to po kształcie jego klatki piersiowej, się zaśmiał.
Od razu go rozpoznałam.
- Puść mnie Piotrek.
- Spokojnie, przecież nic Ci nie zrobię.
- Jasne, nic. Tylko pożresz żywcem.
- Nigdy nie zrobiłbym Ci niczego złego.
- Obiecanki cacanki.
- Słowo harcerza.
- Pff, słowo harcerza. Na pewno nim nigdy nie byłeś.
- Nie. Ale jak byłem mały to jeździłem na obozy harcerskie. To się liczy?
Pokręciłam głową.
- Warto spróbować.
- Puścisz mnie wreszcie?
- Ale tak fajnie się człowiek czuję, jak się do Ciebie przytula...
Z impetem nadepnęłam mu na stopę. Zawył z bólu i odskoczył ode mnie.
Odwróciłam się do niego.
Skakał na jednej nodze, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
- Gdybyś mnie posłuchał nie musiałbyś cierpieć.
- Ale ja chce tylko dla Ciebie dobrze.
- Gdybyś chciał dla mnie dobrze, nie robiłbyś czegoś czego ja nie chce.
Stanął już na dwóch nogach i się do mnie przybliżył.
- Naprawdę nie zrobiłbym Ci nigdy krzywdy. Nigdy.
- Lepiej się zatrzymaj, bo inaczej znowu oberwiesz.
- Nie rozumiem dlaczego jesteś taka oschła w stosunku do mnie. Czasami dobrze się bawimy, ale potem na mnie wrzeszczysz, bo coś Ci się nie podoba.
- Chciałabym Ci przypomnieć, że to ty najpierw na mnie nakrzyczałeś, bo przypadkowo wylałam na ciebie sok.
- Ale przeprosiłem. Ty już nie.
- W takim razie przepraszam. - mruknęłam - Wystarczy ? Przestaniesz biadolić?
- Nie. - powiedział zatrzymując się jakiś krok od mojej twarzy - Dlatego, że nie było to szczere.
- Biadolisz jak diabli...
- Boże, jak Ty mnie wkurzasz...
Zanim się zorientowałam jego wargi znalazły się na moich, a dłoń wszczepił już w moje włosy.
To co, że miał miękkie, pełne usta, których zazdrościliby wszyscy mężczyźni. To co, że tak bardzo tego chciałam...
Ale... wkurzył mnie. Po prostu mnie wkurzył napadając tak na mnie ! Jak on śmiał!
Szybko odepchnęłam go od siebie z całej siły. Nie bronił się. Popychałam go jeszcze raz, aż wpadł do wody.
- Jesteś głupkiem, Piotrek !
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu nie martwiąc się, czy się utopił czy nie.
***********************************************************
No, no jak ten Piotrek i Cela się "lubią" ;)
Pozdrawiam koleżankę Marcelinę, która bardzo mi pomaga, jeśli chodzi o ten blog i nie tylko !
Ktoś zapukał.
Mruknęłam "proszę" chowając twarz w poduszce.
- Nie śpimy ! - wykrzyknął stawiając torbę w nogach łóżka.
Prychnęłam.
Złapał mnie za ręce i podciągną do pozycji siedzącej.
Nagle zabrzmiała piosenka, która była tegorocznym hitem każdej imprezy.
- Musimy to zatańczyć. - zawyrokował.
Ponownie złapał moje dłonie siłą zmuszając mnie do wstania.
Po chwili patrzenia się na jego dzikie pląsy przyłączyłam się do niego.
Zaczęliśmy śpiewać refren, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
Popatrzyłam na wyświetlacz.
Julia.
Szybko nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Coś się stało ?- zapytałam.
- Czy od razu musiało coś się stać ? Czy już nie można po prostu sobie zadzwonić do przyjaciółki ?
- Cześć Sanson ! - usłyszałam głos Dominiki.
- Cześć Domson! Już tydzień się nie odzywałaś, dlatego pytam.
- U nas wszystko w porządku. Wejdź na skajpaja to pogadamy.
- Nie ma mnie w domu.
- A gdzie jesteś ?
- U kolegi, pomagamy z Celą jego rodzicom w prowadzeniu półkolonii.
- Uuuuu! Kolega, jasne. Już to widzę. Chociaż ładny ?
- Tak. I właśnie stoi koło mnie, więc się zamknijcie.
- Zapytaj go, czy by ci nie użyczył komputera.
- Domi ma rację. Mój nick znasz. Czekamy na ciebie przed komputerem. Na razie !
Rzuciłam komórkę na łóżko i spytałam:
- Użyczyłbyś mi może laptopa ? Chciałabym pogadać z przyjaciółkami.
- Nie ma sprawy. Zaraz Ci przyniosę.
Po niespełna minucie dostałam jego najnowszego laptopa firmy Apple.
Podziękowałam, a on wyszedł.
Szybko się zalogowałam i zadzwoniłam do tych jędz.
Na ekranie zobaczyłam Dominikę objadającą się chrupkami oraz Julię machającą jakimś patykiem.
- Heeeeeeeeelooooooooooł ! - wrzasnęła ta pierwsza.
- Nie wrzeszcz tak. Słyszę Cię.
- Tylko chciałam sprawdzić...
- Julia możesz przestać wymachiwać tym badylem ?
- To nie badyl ! To różdżka !
- Powiedz, że nie wyciągnęłaś tej różdżki, którą kiedyś wystrugał dla Ciebie Nikodem.
Juls zaczerwieniła się i przestała machać swoją super różdżką rodem z Harre'go Potter'a.
- Dobra, nie było pytania. Jak tam idą przygotowania do ślubu ?
- Och, już nie mogę się doczekać. Suknia, ta sama, którą razem wybrałyśmy, leży na mnie jeszcze lepiej. Wiesz, chodziłam na siłownie i pracowałam nad ramionami. Wyglądają zabójczo. Tort jest czteropiętrowy. Króluje tam wanilia, czekolada i maliny. Jest przepyszny. Dominika, by Ci potwierdziła, gdyby ciągle nie żarła tych chrupek.
- Ej !
- No co ? Taka prawda. Kontynuując. Wszyscy są już pozapraszani, tort i suknia załatwione. Muzycy są, sala jest. Tylko Ciebie nie ma.
- Mówiłam Ci. Będę dziewiętnastego.
- Wiesz, że będzie Sebastian ?
Westchnęłam.
- No wiem. W końcu jest bratem Nikona.
- Tylko chciałam Ci przypomnieć.
- Nie musiałaś. O takich sprawach się nie zapomina.
- Wiem, że go nie znosisz, bo złamał Ci serce...
- Nie złamał mi serca !
- Nie udawaj. Złamał Ci je, zostawiając Cię dla tej cizi. Teraz wiesz, że nie był Ciebie wart.
- No niby tak. Ale byliśmy ze sobą ponad pół roku... On tak bardzo tego chciał, a mnie zostawił. Nie rozumiem tych facetów.
- Nie przejmuj się. Wszystko będzie okej, skoro jesteś w domu jakiegoś przystojniaka ! Kto to ?
- Właśnie! Kto to ? - zapytała Domi z pełną buzią.
- Domi! Ile Ty masz lat ? Nie powinnaś mówić z pełną buzią ! - wytknęłam jej.
- Dobra, dobra. Nie wymiguj się, tylko mów.
- Ma na imię Przemek. Spotkaliśmy się jakieś trzy tygodnie temu na stadionie Unii Leszno. Wiecie, żużlowego. Potem spotkaliśmy się parę razy. Nawet byłam z nim na chrzcinach członka jego rodziny. Ogólnie, jest bardzo miły ...Teraz jego ojciec zaprosił mnie i Celinę na ranczo, na którym prowadzi półkolonie.
- Uuu, tak krótko się znacie...
- ... a już jego ojciec zaprasza Cię do domu. - dokończyła za Julię Dominika.
- Och, bez przesady. To nie tak. Chodzi, o to, że Przemek ma brata, Piotrka, którego nie lubi Cela. Denerwują siebie nawzajem, choć pewnie skrycie się lubią. Była też zaproszona na te chrzciny. Ich tata wziął ją wtedy za jego dziewczynę i kazał tu przyjechać. To było zabawne.
Dziewczyny się roześmiały.
- Jedziesz do nas pociągiem czy samochodem ?
- Pociągiem. Nie chce mi się jechać tak długo samochodem.
- Dobrze, to...
Nagle laptop zaczął pikać, chcąc tym przekazać, że zaraz się rozładuję.
- Sorka, dziewczynki, ale muszę kończyć. Bateria mi się rozładowuje.
- Okej, do zobaczenia, skarbie !
- Pa, buziaczki !
- Dobranoc wam ! Dominika, nie obżeraj się już tak !
- Spadaj !
- Sama się zbadaj !
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zamknęłam laptopa. Chciałam go oddać, ale uświadomiłam sobie, że nie wiem, który pokój jest Przemka.
No cóż, oddam go przy najbliższej okazji.
Otworzyłam torbę, którą przyniósł.
Na samym wierzchu leżała reklamówka z napisem "Celina".
Zaciekawiona szybko ją otworzyłam. Nie było w niej ani jednej mojej rzeczy, tylko same ubrania Celiny. To było dziwne.
Dłużej się nad tym nie zastanawiając poszłam zanieść ją do jej pokoju.
Był on pusty.
Przecież miała odwalać papierkową robotę.
Kolejne zaskoczenie.
* Perspektywa Celiny
Szybciej niż się spodziewałam skończyłam z dokumentami dla pana Piotra.
Teraz przechadzałam się wzdłuż stawku, próbując nie zwracać uwagi na dudniące dźwięki dyskotekowej muzyki.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie.
Krzyknęłam cicho, a ten mężczyzna, rozpoznałam to po kształcie jego klatki piersiowej, się zaśmiał.
Od razu go rozpoznałam.
- Puść mnie Piotrek.
- Spokojnie, przecież nic Ci nie zrobię.
- Jasne, nic. Tylko pożresz żywcem.
- Nigdy nie zrobiłbym Ci niczego złego.
- Obiecanki cacanki.
- Słowo harcerza.
- Pff, słowo harcerza. Na pewno nim nigdy nie byłeś.
- Nie. Ale jak byłem mały to jeździłem na obozy harcerskie. To się liczy?
Pokręciłam głową.
- Warto spróbować.
- Puścisz mnie wreszcie?
- Ale tak fajnie się człowiek czuję, jak się do Ciebie przytula...
Z impetem nadepnęłam mu na stopę. Zawył z bólu i odskoczył ode mnie.
Odwróciłam się do niego.
Skakał na jednej nodze, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
- Gdybyś mnie posłuchał nie musiałbyś cierpieć.
- Ale ja chce tylko dla Ciebie dobrze.
- Gdybyś chciał dla mnie dobrze, nie robiłbyś czegoś czego ja nie chce.
Stanął już na dwóch nogach i się do mnie przybliżył.
- Naprawdę nie zrobiłbym Ci nigdy krzywdy. Nigdy.
- Lepiej się zatrzymaj, bo inaczej znowu oberwiesz.
- Nie rozumiem dlaczego jesteś taka oschła w stosunku do mnie. Czasami dobrze się bawimy, ale potem na mnie wrzeszczysz, bo coś Ci się nie podoba.
- Chciałabym Ci przypomnieć, że to ty najpierw na mnie nakrzyczałeś, bo przypadkowo wylałam na ciebie sok.
- Ale przeprosiłem. Ty już nie.
- W takim razie przepraszam. - mruknęłam - Wystarczy ? Przestaniesz biadolić?
- Nie. - powiedział zatrzymując się jakiś krok od mojej twarzy - Dlatego, że nie było to szczere.
- Biadolisz jak diabli...
- Boże, jak Ty mnie wkurzasz...
Zanim się zorientowałam jego wargi znalazły się na moich, a dłoń wszczepił już w moje włosy.
To co, że miał miękkie, pełne usta, których zazdrościliby wszyscy mężczyźni. To co, że tak bardzo tego chciałam...
Ale... wkurzył mnie. Po prostu mnie wkurzył napadając tak na mnie ! Jak on śmiał!
Szybko odepchnęłam go od siebie z całej siły. Nie bronił się. Popychałam go jeszcze raz, aż wpadł do wody.
- Jesteś głupkiem, Piotrek !
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu nie martwiąc się, czy się utopił czy nie.
***********************************************************
No, no jak ten Piotrek i Cela się "lubią" ;)
Pozdrawiam koleżankę Marcelinę, która bardzo mi pomaga, jeśli chodzi o ten blog i nie tylko !
Za tydzień następny !
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ